piątek, 29 listopada 2013

Rozdział 1

Sobota. Był to dzień, w którym reprezentacja Włoch trenowała na stadionie Cracovii. Nie miałam ochoty tam iść. Przewidywałam kilka godzin nudzenia się i wysłuchiwania okrzyków małolat za każdym razem kiedy któryś z piłkarzy się na nich popatrzy. Niestety Aga zaliczała się do tej grupy.
Już o ósmej rano obudziły mnie piski podekscytowanej przyjaciółki. Słyszałam jak wchodzi a może raczej 'skrada się' do mojego pokoju. Następną rzeczą, którą odebrałam był cios poduszką w moją twarz. Potem już tylko słyszałam jak rozchichotana Aga wybiega do kuchni.
Nienawidziłam rano się spieszyć a zwłaszcza w dniu, w którym mogłam sobie dużej pospać. Miałam ochotę zabić Agę. Trening zaczynał się dopiero o jedenastej a ona doskonale wiedziała, że nienawidzę rano wstawać i miała czelność budzić mnie kilka godzin wcześniej.
Powoli podniosłam się do pozycji siedzącej i przetarłam oczy. Leniwie wstałam i poczłapałam do drugiego pokoju.
W kuchni przy stole siedziała Aga i spokojnie piła kawę czytając gazetę. Stanęłam przed nią i patrzyłam jej prosto w oczy ze zdenerwowaniem.
- No co? - zapytała podnosząc wzrok.
- Odegram ci się kiedyś - odparłam podchodząc do ekspresu z kawą.
- Yyy, raczej nie - powiedziała z lekkim uśmiechem i powróciła do swojego pisemka.
Obie doskonale wiedziałyśmy, że nie zemszczę się na Adze. Byłam po prostu zbyt leniwa, aby wstać wcześniej od niej.
- Ubieraj się i idziemy - powiedziała po chwili.
- Chyba żartujesz! Jest dopiero po ósmej! - oburzyłam się.
- Musimy kupić bilety.
- Bilety? Przecież to jest tylko trening.
- Ale reprezentacji Włoch! I w dodatku przed Euro. Wyobrażasz sobie co by się działo na stadionie Cracovii gdyby byłoby można wejść na niego za darmo?
"W sumie racja" pomyślałam. Nie miałam ochoty wydawać kasy na coś z czego nie miałabym satysfakcji, radości. W dodatku mój budżet był ograniczony.
- Spokojnie, kupię ci go. Wiem, że będziesz się tam nudzić - powiedziała Aga.
No tak... Rodzice Agi byli bogaci, mogła w każdej chwili zwrócić się do nich o pomoc. Mogłaby nawet nie pracować, ale ona postanowiła nauczyć się żyć na własny rachunek. Dlatego też studia opłacała sobie sama a z resztą pomagali jej rodzice. Też bym tak zrobiła tylko, że ja nie miałam rodziców lekarzy światowej sławy.
Ubrałyśmy się i poszłyśmy kupić bilety. Oczywiście kolejka była niemiłosiernie długa i stałyśmy w niej około dwie godziny! Weszłyśmy na teren Cracovii kilka minut po dziesiątej.
Kiedy podeszłyśmy do barierki zauważyłam, że Aga cała drży. Szczerze się przeraziłam, że jest chora, więc od razu zareagowałam:
- Aga, ty cała drżysz! Źle się czujesz?
- Co? Ja? Niee! Daj spokój!
Po chwili zrozumiałam, że to nie choroba była przyczyną drgawek mojej przyjaciółki. Po jej oczach poznałam, że trzęsie się z podekscytowania i może... ze strachu?
- O mój Boże! - pisnęła Aga zakrywając sobie usta dłonią - Kinga, trzymaj mnie, bo zaraz padnę ci tu na zawał.
Przez chwilę nie wiedziałam o co chodzi. Nagle wszyscy dookoła mnie zaczęli bić brawo. Spojrzałam szybko na wejście. Już wiedziałam co było powodem do aplauzu.

Właśnie na boisko wchodziło kilku piłkarzy w granatowych trykotach. Byłam nieco zdezorientowana, bo nie kojarzyłam ani jednego z nich.

- Który to ten cały Marchisio? - zapytałam.
- Ten co idzie z tym wysokim starszym zawodnikiem - Buffonem.
Na to nazwisko o mało nie wybuchnęłam śmiechem. "Buffon". Co to w ogóle miało być? Jedno musiałam przyznać. Claudio był bardzo przystojny i miał boskie zielone a może raczej niebieskie oczy, które mogły omotać każdą dojrzałą kobietę.
Cały trening spędziłam na pytaniu Agę "A ten jak się nazywa?". W rzeczywistości nie obchodziło mnie to aż tak bardzo. Chciałam po prostu podtrzymać rozmowę.
Po treningu nadszedł czas na rozdawanie autografów. Do naszego sektora przyszedł niewysoki piłkarz z irokezem.
- Kto to jest? - szepnęłam Adze do ucha.
- Stephan El Shaarawy - odpowiedziała.
Było w nim coś co nie pozwalało mi oderwać od niego wzroku. Fryzura? Nie sądzę. Kiedy mieszka się w Krakowie widzi się różnych ludzi o różnym wyglądzie. Uśmiech? Chyba tak.
- Kinga! - krzyknęła potrząsając mną Aga - Przestań się tak gapić i zrób nam zdjęcie!
Po chwili zauważyłam, że Włoch spogląda na mnie oczekująco i niebiańsko się uśmiecha. Nie. Nie mogłam być w nim zakochana. To nie ma sensu.
- Przepraszam - wyjąkałam po angielsku w stronę Stephana.
- Nie ma problemu, śliczna - odpowiedział puszczając do mnie oczko.
Aga zaczęła mnie poganiać, abym zrobiła jej zdjęcie i zdążyłam się tylko uśmiechnąć do czarującego Włocha.
Ja również postanowiłam zrobić sobie z nim zdjęcie. "W końcu widzę go ostatni raz na żywo" pomyślałam.
- Jak masz na imię? - zapytał Stephan.
- Kinga - odparłam lekko speszona.
- Zaczekasz chwilę na parkingu pod naszym autokarem po treningu?
Zamurowało mnie. Nogi zaczęły mi drżeć. Nie dlatego, że właśnie rozmawiałam z piłkarzem, który jak przypuszczałam był bardzo znany. Byłam zaskoczona, że jakikolwiek chłopak chce się ze mną spotkać.
- Dobrze - wydukałam.
Stephan poszedł do innego sektora dalej rozdając autografy. Do naszego przyszedł inny, ale nie on mnie teraz interesował. Byłam ciekawa po co Stephan chciał abym przyszła po autokar. Chciał się umówić? Raczej nie. Może chciał po prostu pogadać. Moje wątpliwości miały zostać rozwiane w ciągu godziny.


___________________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Jest pierwszy rozdział. Szczerze to nie miałam dokładnego planu co w nim napisać. Pomysł przyszedł od tak ;D Mam nadzieję, że się podoba ;)

poniedziałek, 18 listopada 2013

Prolog

Euro 2012. Wszyscy w Polsce strasznie się na to wydarzenie napalili, wszyscy byli podekscytowany, wszyscy mieli nadzieję, że nasza reprezentacja coś wygra. Oprócz mnie. Nigdy nie interesowała mnie piłka nożna. Poprawka - nigdy nie interesował mnie sport. Nie rozumiałam tych wszystkich kibiców, którzy wydają masę pieniędzy na bilety i gadżety piłkarskie. Dla mnie to było bez sensu.
Wszędzie w telewizji czy w internecie pojawiały się informacje typu "Reprezentacja Holandii już w Krakowie!" czy "Przewidywalny skład Polski na mecz otwarcia". Miałam już totalnie dosyć tego "kibicowskiego" klimatu. Na domiar złego moja najlepsza przyjaciółka była w gronie TYCH Polaków.
- Musisz ze mną iść na ten trening! - Aga tym zdaniem prześladowała mnie przez około tydzień. Przyjaźniłam się z nią od czasów podstawówki. Siedziałyśmy razem w ławce, razem przechodziłyśmy pierwsze zawody miłosne, razem próbowałyśmy zrozumieć trudne zadania z matematyki i w końcu razem zamieszkałyśmy. Pochodzimy z małej wsi pod Krakowem. Po liceum postanowiłyśmy zacząć studia zaoczne na wydziale "Dziennikarstwo". W tygodniu razem dorabiałyśmy sobie w kawiarni. Wszystko robiłyśmy razem. Wiedziałam, że się nie wymigam.
Adze chodziło o trening reprezentacji Włoch, która miała swoją siedzibę akurat w Krakowie. Ulubionym zawodnikiem mojej przyjaciółki był Claudio Marchisio grający w Juventusie. Ona była nim oczarowana, ciągle o nim mówiła a kiedy dowiedziała się, że on będzie w Krakowie o mało nie padła na zawał.
- Pójdę z tobą na ten trening, ale tylko dlatego, że jestem ciekawa jak ten cały Claudio wygląda - dałam pewnego dnia za wygraną.
- Kocham cię! - wykrzyczała i zarzuciła mi ręce na ramiona.
- Robię to tylko ze względu na ciebie - powiedziałam udając stanowczość, ale mi nie wyszło, więc obie wybuchłyśmy śmiechem.