środa, 19 lutego 2014

Epilog

Przechadzałam się ulicami Mediolanu ze Stephanem pod blaskiem księżyca, kiedy zauważyłam lekki blask fleszu w oddali. Obydwoje to zignorowaliśmy i dalej spacerowaliśmy trzymając się "pod rękę". Po chwili ponownie zobaczyliśmy migające światło. Tym razem byliśmy już na tyle blisko, aby rozpoznać fotografa za rogiem ulicy. Stephan zaczął biegnąć w jego stronę, aby mu wyrwać aparat i skasować zdjęcia, niestety tamten uciekł.
Taka sytuacja nie zdarzała się po raz pierwszy. Wielokrotnie widziałam swoje zdjęcia wcześniej dodane na facebook'a czy instagram na plotkarskich włoskich portalach internetowych. Nie reagowałam chociaż mogłam oskarżyć ich o nadużycie.
Sielanka, bo tak to mogę nazwać w porównaniu z tym co stało się potem, skończyła się wraz z moją pierwszą konferencją prasową przed meczem AC Milanu w Lidze Mistrzów.
Kiedy nauczyłam się języka włoskiego musiałam mieć staż. Stephan załatwił mi miejsce w jego klubie jako "osoba ds kontaktów z mediami". Właściwie to tylko prowadziłam konferencje. Tego dnia usiadłam przy stoliku cała zestresowana i oficjalnie rozpoczęłam konferencje. Obok mnie siedział trener Clarence Seedorf oraz Stephan.
Raz po raz padały pytania o zbliżający się mecz z Athletico aż w końcu jeden z dziennikarzy zapytał:
- Mam pytanie do Stephana. Czy to prawda, że z obecną tutaj panią ds kontaktów z mediami jest pan w związku?

Kompletnie nas zamurowało, lecz obydwoje zachowaliśmy zimną krew i staraliśmy się nie zdradzić zakłopotania. El Shaa miał to w naturze a ja się tego nauczyłam na studiach.
Spokojnie odpowiedział:
- Nie wydaje mi się, aby to było związane z nadchodzącym meczem.
- Nalegam na odpowiedź - odparował nachalny dziennikarz.
- Nasz zawodnik nie musi odpowiadać na pytanie jeśli nie chce. Proszę, teraz pan z tyłu sali - zakończyłam.
Od tego zdarzenia minął tydzień a ja każdego dnia widziałam co raz więcej swoich zdjęć w internecie. Komentarze pod nimi były w większości pozytywne, lecz niestety kilka z nich obrażały mnie typu: "skąd ta wieśniara się urwała?" lub jakieś obrażające Polskę.
Boję się co przyniesie przyszłość. Wolałam jak byłam anonimową dziewczyną Stephana a teraz musiałam zmagać się z tzw "hejterami" i fotografami. Muszę poprosić o pomoc Erikę, ona będzie wiedziała co zrobić.




_____________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Takim oto niepewnym akcentem kończę tego bloga :) Miałam na celu głównie ukazanie, że przecież WAGs nie mają takiego bajkowego życia jakby się nam zdawało ;p
Już niedługo (prawdopodobnie weekend) ukaże się nowy rozdział na Pride of London a potem jedziemy z nowym blogiem :D

poniedziałek, 17 lutego 2014

Rozdział 7 - ostatni

*dwa tygodnie później*
Minęło kilka dni od finału na Ukrainie. Włosi przegrali 4:0 z Hiszpanią. Byłam na tym meczu, siedziałam na trybunach razem z Agą i jak się potem okazało, z kilkoma dziewczynami, żonami piłkarzy reprezentacji Włoch. Udało mi się poznać Erikę, dziewczynę Mattii. Trochę niezręcznie mi się z nią rozmawiało mając na uwadze to, że Mattia się do mnie przystawiał. Próbowałam zapomnieć o jego demonstracji podrywu w łazience i starałam się swobodnie z nią rozmawiać. Kiedy powiedziałam jej, że mam zamiar przeprowadzić się do Mediolanu bardzo się ucieszyła. Obiecała, że pokaże mi wszystkie najdroższe butiki w mieście.
Bo postanowiłam przeprowadzić się do Włoszech. Przed finałem tylko raz rozmawiałam ze Stephanem i to w dodatku przez telefon! Jednak dwugodzinna "pogawędka" zdecydowanie wystarczyła, żeby sobie wszystko wyjaśnić. Bez względu na to co się stanie, wyjadę z Faraonem do Mediolanu.
Wracając do meczu, byłam tak zajęta rozmową z Eriką o nowym miejscu zamieszkania, że całkowicie zapomniałam o Adze. Po meczu miałam wyrzuty sumienia, że ją tak obojętnie potraktowałam, więc postanowiłam zrobić jej niespodziankę.
Zaraz po przegranym meczu i rozdaniu medali, piłkarze zeszli do szatni a następnie pojechali do hotelu. Wiedziałam, że są mega zdołowani, więc razem z Agą pojechałyśmy do swojego 

hotelu. Realizacja planu przyszła na drugi dzień.
Około południa wyszłam z pokoju, aby na spokojnie pogadać ze Stephanem przez telefon.
- Hej! Jak nastroje po wczorajszy meczu? - zapytałam na powitanie.
- Przegraliśmy w finale, jak mamy się czuć? - odparł ironicznie.
- Przestań! Jesteście drugą drużyną w Europie! Powinniście się cieszyć.
- Taaa, może. Dzwonisz w jakiejś konkretnej sprawie czy tylko po to aby mnie dobić?
- Ja cię pocieszam idioto! - zawołałam.
- Też cię kocham.
- Dobra, dobra. Dzwonię, bo chciałam cię o coś poprosić. Wczoraj na meczu była ze mną Aga, ale ja o niej całkowicie zapomniałam zatracając się w rozmowę z Eriką. Mam teraz trochę wyrzuty sumienia i chciałabym coś zrobić dla niej przez moim wyjazdem.
- Jak mam ci w tym pomóc? - zapytał znudzony.
- Mógłbyś okazać trochę zainteresowania. Chodzi o to, że ona uwielbiam i ubóstwia Claudio Marchisio. Możesz go poprosić, żeby poświęcił trochę czasu dla jego największej fanki?
- Z tego co wiem to Claudio ma dzisiaj najlepszy humor, więc czemu nie? Przywieź ją za jakieś dwie godziny do hotelu.
- Jesteś wspaniały!
- Tak, tak, wiem. Dobranoc - powiedział i rozłączył się.
Pomijając fakt, że była dwunasta w południe (!), wcale nie zdziwił mnie lekceważący ton El Shaarawy'ego. Przegrał pierwszą jedną z ważniejszych imprez w swoim życiu.
Posłusznie zawiozłam Agę do hotelu w środku Kijowa pod pretekstem "poznasz Stephana". O dziwo mi uwierzyła. Kiedy weszliśmy do holu, musiałam ją podtrzymywać, bo inaczej upadłaby na drogą posadzkę. W środku czekali na nas Stephan i Claudio.
- Clau, poznaj twoją największą polską fankę, Agę. Aga poznaj piłkarza Juventusu, Clau.
Szturchnęłam ją w bok, bo inaczej stałaby tam pożerając wzrokiem włoskiego piłkarza.
- Cześć - wyjąkała po angielsku.
- Masz szansę zadać Claudio 10 pytań, coś w stylu wywiadu. My was tutaj zostawiamy, przyjdziemy za jakąś godzinę - powiedział Stephan zbliżając się do mnie. Wziął mnie za rękę i razem poszliśmy do jego pokoju.
Po zamknięciu drzwi rzuciłam mu się w ramiona.
- Nareszcie mogę cię zobaczyć na żywo - szepnęłam mu do ucha.
- Nareszcie możemy być sami - poprawił mnie Włoch.
- Masz totalną rację - odparłam i zaczęłam go namiętnie całować.

***

Nadszedł dzień, w którym musiałam pożegnać się przynajmniej na kilka miesięcy z Polską. Najtrudniej było mi się rozstać z Agą. Na lotnisku obydwie się rozpłakałyśmy, ale już wcześniej postanowiłam, że wyjadę ze Stephanem. W dodatku papiery co do nowej uczelni zostały wysłane.
- Będziemy rozmawiać przez skype - powiedziałam próbując dodać jej otuchy.
- Mam nadzieję - odparła a po jej policzku poleciała kolejna struga łzy.

- Nie bój się, nie znajdę sobie nowej przyjaciółki w Mediolanie.

- No ja myślę! - zaśmiała się przez łzy.
- Trzymaj się, Aga. Będę tęsknić - powiedziałam i szykowałam się do odprawy.
- Pa! - odparła a kiedy odchodziłam pomachała mi.
Po przejściu przez odprawę nie tylko czekał mnie lot do Mediolanu. Czekała mnie nowa przyszłość i miałam wrażenie, że będzie ona lepsza, bo u boku kogoś kogo kocham.



____________________________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Dotarłam do końca tego bloga :D Jeszcze tylko epilog i biorę się za Pride of London. Kto wie, może stworzę bloga o skokach? Mam już jakiś zarodek pomysłu, ale jeszcze się zastanowię, bo zostaje W szatni białych orłów, którego chciałabym dokończyć.
Chciałam Wam podziękować za każdy komentarz na tym blogu (i nie tylko), który był dla mnie motywacją do pisania nowych rozdziałów. Mam nadzieję, że opowiadanie się podobało ;)

sobota, 1 lutego 2014

Rozdział 6

- Muszę już kończyć. Mimo wszystko chciałbym być z tobą. W Mediolanie - powiedział po czym się rozłączył.
Jak to "mogę cię już więcej nie zobaczyć"? To znaczy, że jeśli przegrają mecz to będę go mogła oglądać tylko na ekranie komputera czy telewizora. Czułam jak coś w środku mnie pęka i rozsypuje się na kawałki.
Nie rozumiałam na jakiej zasadzie działał turniej. Postanowiłam o wszystko wypytać Agę.
- Więc - zaczęła - muszą teraz wygrać z Niemcami, aby wejść do finału. Jak wygrają to wrócą tu odbyć jeden trening a potem wyjadą na Ukrainę, gdzie odbędzie się mecz - mówiła poważnym tonem.
- Czyli tak czy tak będzie musiał wyjechać? - spytałam oczekując zaprzeczenia.

- Tak.

Usiadłam na łóżku i schowałam twarz w dłonie. Kompletnie nie wiedziałam co mam robić. Odpuścić sobie i czekać aż kolejny przystojny mężczyzna, w dodatku WŁOCH zapuka do moich drzwi czy starać się być z osobą, którą kocham? Wybór wydawał się oczywisty, ale ja nie byłam tak do końca do niego przekonana.
- Nigdy nie zakochuj się w piłkarzu - powiedziałam zdołowana.
- Kinga! Głowa do góry! W Mediolanie też da się żyć - zawołała siadając obok mnie i przytulając.
- W jakim Mediolanie? Nigdzie się nie wybieram - uniosłam się.
- Ja bym na twoim miejscu nie wahała się - powiedziała stanowczo - Pomyśl tylko, życie w wielkiej willi Stephana, zakupy w najdroższych markowych sklepach, towarzystwo piłkarzy i ich eleganckich żon. Żyć nie umierać!
- A co ze studiami, rodziną? Mam to wszystko teraz zostawić? Poza tym, pieniądze to nie wszystko!
- Przecież Mediolan to nie jakaś tam wieś. Na pewno mają uczelnie z kierunkiem "dziennikarstwo". Musisz tylko załatwić jakieś tam papiery żeby cię przenieśli i gotowe - powiedziała pstrykając palcami przy ostatnim słowie.
Pomyślałam chwilę nad tym co powiedziała. Może to faktycznie nie głupi pomysł? Zostaje tylko rodzina, ale jej to się jakoś wytłumaczy. I tak przez większość roku mieszkam poza rodzinnym miastem. Przedstawię im Stephana w wolnej chwili. Bo chyba piłkarze mają wakacje, prawda?
Perspektywa mieszkania we Włoszech z ukochaną osobą u boku coraz bardziej mi się podobała. Czułam dreszcz ekscytacji i lekki niepokój co do języka. Zaczęłam się zastanawiać jak to będzie wyglądać - ja, dziewczyna z małej miejscowości w wielkim świecie piłkarskim otaczająca się dziewczynami i żonami futbolistów. To miało sens.

***

Usiadłam razem z Agą przy barze w jednej z krakowskich knajp, tzw "strefie kibica". Byłam nieco poddenerwowana. Wiedziałam, że Stephan i tak będzie musiał wyjechać, jednak miałam wrażenie, że jeśli wygrają to te kilka dni spędzone razem przekonają mnie co do przeprowadzki do Mediolanu.
- Rozluźnij się, to tylko mecz! - zawołała Aga.
- Powiedziała ta, która beczy po każdej porażce Juventusu - odparłam ironicznie.

- Zmieńmy temat - powiedziała szybko - Myślałaś nad tym wyjazdem?

- Tak - odpowiedziałam stanowczo - Chyba będę musiała cię zostawić.
- Brawa dla tej pani! - zawołała zwracając uwagę wszystkich obecnych tam kibiców na nas.
Zapadła cisza. Czułam jak się czerwienie. Miałam wrażenie, że zaraz nas stamtąd wyrzucą.
- Moja koleżanka za dużo wypiła, przepraszam - wymyśliłam na szybko.
Kiedy wszyscy wrócili do swoich rozmów przed tym jak Aga im przerwała, powiedziała do mnie:
- Robisz mi wiochę.
Popatrzyłam na nią pytająco. Czekałam aż się roześmieje, bez tego nie byłaby Agą.
- Jakbyś widziała swoją minę! - zawołała zwijając się ze śmiechu.
- Nigdy już nie przyjdę do tego baru, obiecuję - szepnęłam.
Mecz się zaczął. Niestety Stephan nie rozpoczął go w wyjściowej jedenastce., siedział na ławce rezerwowych.
Nigdy nie spodziewałam się, że można się tak emocjonować zwykłym meczem. Za każdym razem kiedy któryś z Włochów 'spudłował', pół knajpy, które kibicowało Niemcom się cieszyło a drugie pół zaczęło przeklinać zawodnika.
Mecz ostatecznie, ku wielkiej mojej uldze zakończył się wynikiem 2:1 dla Włochów. Obydwie bramki strzelił mój dobry kolega, Mario, który został nazwany "Super Mario" po tym meczu. Swoją drogą jego klata na żywo wyglądała na mniejszą.
Ku mojej uldze czekało mnie spotkanie ze Stephanem, które rozwieje wszystkie moje wątpliwości. Miałam przynajmniej taką nadzieję.


__________________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

To chyba najkrótszy rozdział na tym blogu xD Jest trochę nijaki, ale nawet jestem z niego zadowolona a to już coś! :)
Jest to przedostatni rozdział na tym blogu, po zakończeniu skupię się tylko na W szatni białych orłów oraz nowo powstałym PRIDE OF LONDON.

piątek, 17 stycznia 2014

Rozdział 5

Uciekł. Po prostu uciekł. Stałam tam i czułam jak oczy napełniają mi się łzami. Po raz pierwszy od bardzo dawna spodobałam się chłopakowi a on przez głupie nieporozumienie mnie zostawił. W dodatku zrobiłam z siebie idiotkę całując go.
Nagle poczułam jak ktoś na mnie wpada od tyłu i popycha.
- Uff... Dogoniłem was! - zawołał Mattia - Zaraz, zaraz. Gdzie El Shaa?
- Odszedł - odpowiedziałam przez łzy.
- Kinga, co z tobą? - zapytał kładąc swoją dłoń na moim przedramieniu.
- To wszystko przez ciebie, idioto! - krzyknęłam mu w twarz.
- Hej, spokojnie. Usiądźmy gdzieś. Jest tutaj jakiś park, restauracja?
Ruszyłam bez słowa żwawym krokiem w kierunku pobliskiej kawiarni łapiąc Mattię za rękę.
Był to mały, nieznany lokal, do którego nikt nie chodził co oznaczało, że mogliśmy spokojnie pogadać.
Usiedliśmy w najdalszym kącie i poprosiłam kelnerkę tylko o wodę, aby się uspokoić.
- Stephan myśli, że jesteśmy razem - powiedziałam w końcu pociągając łyk ze szklanki.
- Idiota - skomentował.
- Dziwisz się?! Spaliśmy w jednym łóżku. Pomyślał, że odbijasz mu dziewczynę.
- Przecież wie, że ja jestem z Eriką.
- Tak, ale on cię zna - rzuciłam.
- Co masz na myśli?
- Wie, że jesteś kobieciarzem.
Mattia zaczął się śmiać drwiąco, nie spodobał mi się ten śmiech.
- I co z tego?
Czułam jak podnosi się temperatura mojego ciała. Miałam ochotę wybuchnąć, wygarnąć mu wszystko w twarz, że nie powinien mnie podrywać podczas gdy w Mediolanie czekała na niego dziewczyna! To było po prostu nie fair. Nawet jeśli tak na niego działałam.
- Jestem kobieciarzem, ale każdą z was szanuję - powiedział kiedy układałam wiązankę angielskich przekleństw na niego.
- Okey, to idź do Stephana i powiedz mu, że to wszystko jedno wielkie nieporozumienie.
- Dobra, dobra. Już dzwonię. Co to za kawiarnia?
Podałam mu nazwę a on wystukał numer do Stephana na swoim iPhonie. Po kilku włoskich słowach rozłączył się.
- Przyjdzie? - zapytałam z nadzieją.
- Tak, ale powiedziałem mu, że ciebie tu nie ma.
- Co?!
- Inaczej nie przyszedłby.
- Dobrze, idę się przejść. Zadzwoń do mnie jak będzie już po. A właśnie! Po co za nami szedłeś?
- Zapomniałaś torby - odparł podając mi ją.
- Dzięki - powiedziałam i wyszłam.


***

Wszedłem do kawiarni, gdzie czekał na mnie Mattia. Byłem zaskoczony, że chciał się ze mną spotkać w takim miejscu, zamiast w hotelu. Zgodziłem się mimo tego, co widziałem rano. Spał z Kingą. Może nie doszło do stosunku, ale myśl o tym, że to on ją dotykał a co najgorsze całował sprawiała, że wszystko we mnie się gotowało.
- Cześć - zawołał.
- Cześć - odpowiedziałem chłodno i usiadłem naprzeciwko niego.
- Chyba wiesz o czym chcę z tobą pogadać - zaczął.
- O tym, że odbiłeś dziewczynę kumplowi? Nie przeszłoby mi to przez myśl - odpowiedziałem z ironią.

- To nie twoja dziewczyna - zauważył.
- Gadaj czego chcesz.
- Nie spaliśmy ze sobą. To znaczy, nic między nami nie doszło.
- Jeśli myślisz, że ci uwierzę to jesteś w błędzie, kolego - powiedziałem krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- Stephan, ja jej nawet nie dotknąłem - zapewniał.
- Pewnie żałujesz, co? - zapytałem drwiąco.
- Przestań się wygłupiać i zacznij ze mną rozmawiać normalnie!
- Na prawdę, nie wiem co twoja dziewczyna w tobie widzi, że wybaczyła ci zdradę z tą dziwką w Mediolanie.
- Przestań! - podniósł się - To co było w Mediolanie, zostało w Mediolanie a teraz jesteśmy w Krakowie i gadamy o Kindze!
- Kontynuuj - zachęciłem go żeby znów usiadł.
- Ona na prawdę nic nie zrobiła. Nie powinieneś jej tak odrzucać. Próbowałem ją poderwać, ale ona mi się opierała. Chciałem ją sprawdzić wtedy w łazience i wyszło, że tylko ty ją interesujesz.
- Daj spokój! Ona jest kolejną dziewczyną, która chce być sławna chodząc z piłkarzem.
Na twarzy Mattii malowało się zdziwienie, widziałem jak powstrzymuje się żeby mnie nie wyśmiać.
- No co? - spytałem.
- Czy nie uważasz, że gdyby tak było, to już dawno by o tobie zapomniała i wzięła się za mnie?
Pomyślałem przez chwilę nad tym. Może on miał rację? Tak właściwie to ja ją zaczepiłem pierwszy.
- Może - odparłem cicho.
- Czyli tak. Masz jej numer, to dzwoń! Ja się zmywam do hotelu - powiedział, wstał i wyszedł.

***

- Co się z tobą działo i dlaczego ja nic o tym nie wiedziałam?! - wyrzuciła mi prosto w twarz moja przyjaciółka.
- Nie było okazji - broniłam się.
- Dobrze, w takim razie opowiedz co było ważniejsze ode mnie.
Opowiedziałam jej całą historię, o Stephanie, który mnie pocałował, o Mattii, który mnie podrywał, o kolejnym pocałunku Stephana i jego ucieczce i w końcu o tym, że Mattia teraz z nim gada.
- Okey, wybaczam ci - powiedziała po chwili wstrząśnięta Aga i dodała - Ja bym wybrała Mattię.

- Kompletnie cię pogięło?! 

- No co chcesz? Jest słodki, miły, przystojny, zabawny...
- Tak, ale pominęłaś jeden, nieistotny szczegół. On mnie NIE interesuje.
- Ten Stephan jest jakiś dziwny.
- I właśnie to mi się w nim podoba najbardziej - powiedziałam zdenerwowana.
- Jak chcesz.
W tym momencie poczułam wibrację telefonu w mojej kieszeni. Modliłam się, aby to był Mattia i żeby powiedział mi, że wszystko się udało. Myliłam się. Dzwonił Stephan.
- Aga, mogłabyś mnie zostawić samą? - poprosiłam.
- Idę, idę, ale jak znowu znikniesz na 24 godziny to obiecuję, że zgłoszę to na policję - powiedziała i wyszła z mojego pokoju.
- Słucham?
- Cześć - odezwał się niski głos Faraona.
- Cześć - odparłam.
- Chciałem cię bardzo przeprosić za to, że uciekłem. Źle odebrałem to co działo się między tobą a Mattią.
- Byłeś zazdrosny - przerwałam mu.
- Nic nie poradzę na to, że mi na tobie zależy.
- Nie powinieneś mówić takich słów przez telefon.
- Wiem, ale boję się, że nie będę miał okazji ich powiedzieć.
- Dlaczego? - zapytałam a serce zaczęło mi bić o wiele szybciej.
- Jeśli nie wygramy tego meczu to już nigdy więcej cię nie zobaczę.

_______________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

Bul, smuteg i rzal - tyle mogę powiedzieć o tym rozdziale. Nie wyszedł mi kompletnie ;/ Starałam się jak najlepiej go poprawiać i wyszło takie coś ;D mam nadzieję, że chociaż Wam się spodoba bardziej niż mi xD

czwartek, 16 stycznia 2014

Rozdział 4

Obudziła mnie Oceana śpiewająca "Endless summer", czyli mój telefon. Ocknęłam się gwałtownie i kiedy zobaczyłam na wyświetlaczu zdjęcie Agi odebrałam.
- Gdzie ty do cholery jesteś?! - wykrzyczała do mojego ucha.
- Ciii - uciszyłam przyjaciółkę i dodałam szeptem - Jestem w hotelu u Stephana.
- O kurde. Sorry jeśli wam w czymś przeszkodziłam - powiedziała skrępowana.
- Właściwie to... - urwałam gdy zorientowałam się, że nie leżę na łóżku Stephana a chłopak, który spał obok mnie nim nie był.
- Co?
- Zadzwonię potem - odparłam krótko i rozłączyłam się.
Chłopakiem a może powinnam powiedzieć mężczyzną, który leżał koło mnie był Mattia. Modliłam się w duchu, aby do niczego między nami nie doszło. W końcu jedynymi osobami, które wczoraj piły byłam ja i Mario. Nie sądzę, aby de Sciglio zrobił coś wbrew mojej woli.
- Mattia - szturchnęłam go.

- Co chcesz, Erika? - zapytał zaspany.
- Tu nie żadna Erika, tylko Kinga! - zawołałam i uderzyłam go poduszką, aby się obudził.
Podniósł się do pozycji siedzącej i popatrzył na mnie ze zdziwieniem.
- Co jest kurw... - urwał kiedy ktoś nagle zapukał do drzwi i wszedł. Mężczyzna powiedział coś po włosku i wyszedł.
- O co chodzi? - zapytałam.
- Prandelli sprawdza porządek w pokojach - odpowiedział mi zaspany Mario.
- Żartujecie sobie ze mnie? Porządek w pokojach? Co to ma w ogóle być? Wycieczka klasowa? - zażartowałam, bo nie mogłam uwierzyć w to co słyszę.
- Kinga! Ty nie możesz tutaj być! - zawołał Fabio, który dopiero wstał i zaczął ogarniać pokój.
- Mattia, będziesz udawał, że bierzesz prysznic i posiedzisz trochę w łazience z Kingą - zaproponował Mario, który wyrzucił coś przez balkon.
Nie byłam pewna co do tego pomysłu tym bardziej, że wiedziałam, że Stephanowi również on się nie podoba. Zanim zdążyłam zaprotestować, Mattia wziął mnie za rękę i zamknął nas w łazience.
Po chwili usłyszeliśmy jak ktoś wchodzi do pokoju i mówi coś po włosku.
Nie dość, że łazienka była najmniejsza jaką kiedykolwiek widziałam to musiałam tam siedzieć z pół nagim Mattią, który stał blisko mnie i wciąż się we mnie wpatrywał. Zdecydowanie za blisko.
- Trochę tu ciasno - zażartował.
- Mattia, ja... - zaczęłam.
- Wiem, że sytuacja rano mogła ci się wydawać trochę dziwna, ale ja na prawdę nie wiem skąd się tam wzięłaś.
- Mam nadzieję, że... my... nie...
- No co ty! Pamiętałabyś! - zawołał a kiedy popatrzyłam się na niego z dezorientacją dodał - Kinga, ja mam dziewczynę.
- No nie wiem, co WAM, Włochom może strzelić do głowy.
- Posłuchaj, - zaczął - podobasz mi się, ale kocham Erikę. Poza tym ty chyba jesteś ze Stephanie, no nie?
- Nie.
- Przecież się wczoraj całowaliście.
A więc to nie był sen. Stephan na prawdę mnie pocałował!
- Dobra, nie ważne. Chcę żebyś wiedziała, że jeśli kiedykolwiek, jeśli w ogóle się spotkamy, będę cię podrywał to nie robię tego świadomie.
- Nie rozumiem.
- No na przykład teraz. Widzisz jak blisko ciebie stoję? Nasze usta bez problemu mogłyby się teraz złączyć.
"Czy to nie jest kolejny tekst na podryw?" pomyślałam. Widziałam jak się nade mną pochylił, chciał pocałować. Już miałam mu się wyrwać kiedy powiedział:
- Ale przecież jest tu w miarę dużo miejsca, abym mógł się cofnąć - po tych słowach zrobił krok do tyłu.
- Nigdy tego nie rób - powiedziałam stanowczo.
- Czego?
- Nie udawaj, że nie wiesz o co chodzi.
- Chodzi ci o to, że sprawiałem wrażenie jakbym chciał cię pocałować?
- Dokładnie tak.
- Kinga! Ja to robię NIEŚWIADOMIE! Szczerze to nawet na to nie wpadłem... Czasami on - wskazał na swojego członka - myśli za mnie.
- Taaa... Faceci! - skomentowałam.
W tym momencie wszedł Stephan i powiedział:
- Już możecie wyjść.
Widziałam po jego twarzy, że nie był zadowolony z tego, że spałam w nocy z Mattią. Głupio się czułam, bo on myślał, że między mną a jego kolegą coś zaiskrzyło.
- Głośniej się nie dało? - zapytał Mario.
- O co wam chodzi?
- Musiałem powiedzieć, że śpiewasz pod prysznicem - odparł Fabio.
- Chłopaki, ja się muszę już zbierać! - powiedziałam.
- Ale przyjdziesz jeszcze? - zapytał Mattia.
Wtedy zauważyłam jak Stephan popatrzył się na niego.
W jego oczach widziałam... zazdrość?
- Zobaczę - odparłam niepewnie i dodałam - Stephan, mógłbyś mnie odprowadzić?
- Jasne - odpowiedział zdziwiony.
Wyszliśmy na zewnątrz i skierowaliśmy się w stronę mojego bloku, do którego było około dwa kilometry. Wystarczająco, aby porozmawiać ze Stephanem i wyjaśnić mu wszystkie niedomówienia.
- Gniewasz się na mnie? - zapytałam.
- Ja? Dlaczego tak myślisz?
- Chodzi o Mattię i w ogóle...
- Skoro on chce zdradzać Erikę to jego sprawa.
- Tylko, że on jej nie zdradza a tym bardziej ze mną!
- Rano widziałem co innego - powiedział udając, że go to nie interesuje.
- Stephan! To był zupełny przypadek! - zawołałam kiedy zaczął iść szybciej, tak, że nie mogłam za nim nadążyć.
Musiałam biec, aby dotrzymać mu kroku. W końcu złapałam go za rękę, żeby się zatrzymał.
Stanęliśmy naprzeciwko siebie na środku chodnika. Wokoło nas chodzili ludzie spiesząc się do prac, szkół i innych obowiązków.
Znów zatopiłam się w brązie oczów Stephana. Widziałam w nich ból. W sumie, czemu się dziwić? W nocy on mnie całuje a rano widzi jak śpię z jego kolegą.
Wspięłam się na palce, aby nasze oczy znalazły się na przeciwko siebie i delikatnie musnęłam usta Włocha.
- To jest na prawdę żałosne - skomentował i ruszył przed siebie.

____________________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Przepraszam za dłuższą nieobecność na blogach xD W ostatni długi weekend nie miałam pomysłu ani ochoty pisać rozdziały xddd Ale dzisiaj mam więcej wolnego czasu, więc postaram się nadrobić na pozostałych blogach i regularnie je publikować :)