- Słucham? - odezwał się niski głos Stephana w słuchawce.
- Cześć, tutaj Kinga. Dziewczyna z treningu - odparłam, po czym zdałam sobie sprawę z tego jaką głupotę palnęłam. "Dziewczyna z treningu"? Mega żenada.
- Ciao! - odpowiedział radośnie i dodał - Już myślałem, że nie zadzwonisz.
- Szczerze to miałam pewne wątpliwości - palnęłam kolejną głupotę.
- Dlaczego? - zapytał.
- Nie wiedziałam czy traktujesz mnie na poważnie - słowa same wylewały mi się z ust.
- To teraz wiesz, że tak jest i nie możesz mi odmówić.
- Czego odmówić? - lekko się zaniepokoiłam.
- Mam dzisiaj cały dzień wolny i chciałbym żebyś pochodziła ze mną po Krakowie - odpowiedział.
- Nie ma sprawy - odpowiedziałam całkiem zwyczajnie.
- To może na rynku? Nie wiem gdzie mieszkasz...
- Ok, za godzinę?
- Jesteśmy umówieni.
Rozłączyłam się nawet nie mówiąc nic na pożegnanie. Potem miałam lekkie wyrzuty sumienia, że zachowałam się oschle, ale postanowiłam dalej o tym nie myśleć. Miałam większy problem. Moja szafa nie była zbyt bogata. Podkoszulki i spodnie - to wszystko co się w niej znajdowało. W końcu wybrałam jakiś zestaw i wyszłam.
Była dokładnie ta godzina, na którą się umówiliśmy a jego jeszcze nie było. Rozejrzałam się dookoła, ale wciąż nie mogłam go dostrzec. Nagle poczułam jak ktoś zarzuca mi ręce na szyję od tyłu. Zaskakującym, ale miłym gestem popisał się Włoch. Był ubrany w ciemne zwężane spodnie i biały t-shirt, trampki miał fioletowego koloru a na nosie miał okulary 'pilotki'.
- Obawiałem się, że nie przyjdziesz - rzekł.
- Jestem raczej słowna - odparłam.
Stephan uśmiechnął się do mnie i zapytał gdzie pójdziemy. Pokazałam mu oczywiście Wawel, pospacerowaliśmy po rynku i sukiennicach. Było około osiemnastej kiedy usiedliśmy na ławce w jednym z parków.
- Opowiedz mi coś o sobie - zaczął.
- Moje życie nie jest za ciekawe - odparłam spuszczając głowę.
- Chcę się przekonać - oznajmił dotykając mojej dłoni.
Było to bardzo przyjemne, jego dłonie były delikatne. Podniosłam wzrok i zatopiłam się w jego brązowych oczach, którym nie mogłam odmówić.
- No dobra. Mam 20 lat, jestem studentką na kierunku dziennikarstwa i mieszkam z moją przyjaciółką, która była ze mną na treningu.
- Twoje życie wcale nie jest nudne - stwierdził.
- Nie mówmy o tym. Teraz ty.
Zaskoczyłam go tym. Spodziewał się, że znam go z boisk a tymczasem ja nawet nie wiedziałam w jakim klubie grał.
- Więc... Mam 21 lat, jestem piłkarzem AC Milanu i to chyba tyle. A! I mieszkam sam - ostatnie zdanie dodał śmiejąc się.
- Mnie niestety nie stać - odparłam również wpadając w śmiech.
Rozmawialiśmy o wspólnych zainteresowaniach, o muzyce, książkach itd. Okazało się, że mamy ze sobą bardzo dużo wspólnego, oboje lubimy czytać książki z motywem drugiej wojny światowej i oboje słuchamy tej samej muzyki.
Kiedy zapadł już całkowity zmrok, Stephan zaproponował:
- Chcesz iść ze mną do hotelu?
- Ale, że do hotelu gdzie znajduje się cała reprezentacja?! - zapytałam z głupia.
- Tak - odparł śmiejąc się.
- W sumie... czemu nie? - odpowiedziałam i razem ruszyliśmy w stronę luksusowego hotelu, który mieścił się w środku Krakowa.
***
Weszłam ze Stephanem do wielkiego holu, w którym zatrzymała nas recepcjonistka.
- Kto to? - zapytała po angielsku.
- Moja dziewczyna - odparł.
Kobieta zdziwiła się tak samo jak ja jednak nie zdołało to zbić Stephana z tropu.
- Trener prosił, aby nikt z zewnątrz nie kontaktował się z piłkarzami przed meczem - dodała po chwili.
- Załatwię to - odpowiedział i puścił oczko do recepcjonistki po czym udaliśmy się w stronę pokoi.
Kiedy znaleźliśmy się sami w windzie postanowiłam wyjaśnić to co powiedział Stephan.
- Dlaczego powiedziałeś, że jestem twoją dziewczyną?
- Bo inaczej zawołałaby ochronę - odparł jakby nigdy nic opierając się o ścianę windy i włożył ręce do kieszeni spodni.
- No tak, ta sława! - zażartowałam na co on odpowiedział mi lekkim uśmiechem.
Jego tajemniczość sprawiała, że chciałam go odkryć, rozgryźć. Stephan był bardzo dziwną osobą: swoim wyglądem szokował i sprawiał wrażenie lekkoducha, ale w rozmowie z nim ma się wrażenie, że jest bardzo poważny jak na swój wiek. W pewnych momentach myślałam, że jego powaga jest spowodowana "zgwiazdorzeniem", ale po pewnym czasie zrozumiałam, że on po prostu jest dojrzały. Nie znałam jego przeszłości, może miał jakieś niemiłe doświadczenia. Z rozmyśleń wybił mnie dźwięk otwierającej się windy.
- Błagam, nie przeraź się moim... wybuchowym kolegą - ostrzegł mnie otwierając drzwi.
Nie miałam pojęcia o co mu chodzi. Oprócz jego znałam tylko tego całego Marchisio z reprezentacji Włoch. Niestety po chwili dowiedziałam się co miał na myśli Stephan. W pokoju znajdowało się góra trzy osoby: czarnoskóry rosły mężczyzna, który był w samych bokserkach (!) i dwóch białych - ubranych. Każdy z nich leżał na swoim łóżku.
Stephan zaczął mówić do swoich kolegów po włosku. Nic nie zrozumiałam, ale raz usłyszałam swoje imię. Następnie odezwał się "wybuchowy kolega", ale po angielsku:
- Mam nadzieję, że nie jesteś jedną z tych lasek, które nie mają kasy, więc szukają sobie faceta piłkarza.
Zaskoczył mnie i to bardzo. Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć, więc wydukałam:
- To raczej nie powinno martwić akurat ciebie.
- Już cię lubię - odparł a następnie podszedł do mnie i bardzo mocno przytulił.
"Dziwna sytuacja" pomyślałam. Jednego dnia jestem sobie normalną studentką bez kasy a następnego jestem w pokoju reprezentacji Włoch i jakiś czarny w samych bokserkach mnie przytula.
- Mario, błagam cię - odezwał się Stephan.
Czyli ma na imię Mario. Musiałam sobie to wbić do głowy, aby nie popełnić jakieś wpadki.
- Co ty taki wrażliwy jesteś? - zapytał wypuszczając mnie z objęć.
- Kinga, to jest Mattia - pokazał na ciemnowłosego chłopaka, który mi pomachał - a to Fabio. Mario już poznałaś.
- Cześć - powiedziałam na powitanie.
- Wiesz ile ryzykujesz przyprowadzając dziewczynę, w dodatku POLKĘ do pokoju gdzie znajduje się czterech facetów? - zapytał Balotelli.
- Szkoda, że jesteście zajęci - odparł Stephan po czym dodał - rozgość się i czuj się swobodnie.
Ta... Jak mam się czuć swobodnie w obecności czterech piłkarzy z których jeden jest w samych bokserkach. Próbowałam się jakoś rozluźnić, więc usiadłam na sofie.
- Co wy na to żeby odpalić petardę w kiblu? - zaproponował Mario wchodząc do łazienki.
- Mario! Jutro gramy mecz a ty o petardach - powiedział Mattia, który wyglądał strasznie słodko kiedy się uśmiechał.
- Ok, czyli otwieramy wino i robimy impre! - krzyknął czarnoskóry Włoch.
- Ja się napiję - oznajmił Fabio - Mam nadzieję, że Prandelli nagle nie wymyśli sobie zrobić pokojowej rewizji.
- Co ty? Przecież oni tam piją w najlepsze! - zawołał Mattia po czym zaczął się słodko śmiać.
- Dobra, to które? - zapytał Stephan otwierając barek.
- Dawaj pierwsze lepsze - powiedział Mario.
- Kinga, pijesz? - zapytał El Shaa podając 'lampkę'.
- W sumie... Czemu nie?
- Prawdziwa Polka, oni to zawsze chętni do picia - powiedział żartobliwie Fabio.
Gadaliśmy i śmialiśmy się w najlepsze do późnej godziny. Ostatnie co pamiętam było to, że obok mnie na sofie siedział Stephan i kiedy zaczęło mi się kręcić w głowie oparłam ją na jego ramieniu. Następne co czułam był delikatny i ciepły pocałunek złożony na moich ustach.
_______________________
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ
Na koniec takie tam - śmiejący się Mattia <3
Jestem mega dumna z tego rozdziału :DD Wszystko wyszło tak jak chciałam, mam nadzieję, że się podoba :)
Muszę chyba pisać rozdziały przy tej muzyce, bo zauważyłam, że wychodzą mi wtedy lepsze XD
ZAPRASZAM NA BLOGA O REPREZENTACJI POLSKI - W SZATNI BIAŁYCH ORŁÓW