piątek, 20 grudnia 2013

Rozdział 3

- Słucham? - odezwał się niski głos Stephana w słuchawce.
- Cześć, tutaj Kinga. Dziewczyna z treningu - odparłam, po czym zdałam sobie sprawę z tego jaką głupotę palnęłam. "Dziewczyna z treningu"? Mega żenada.
- Ciao! - odpowiedział radośnie i dodał - Już myślałem, że nie zadzwonisz.

- Szczerze to miałam pewne wątpliwości - palnęłam kolejną głupotę.

- Dlaczego? - zapytał.
- Nie wiedziałam czy traktujesz mnie na poważnie - słowa same wylewały mi się z ust.
- To teraz wiesz, że tak jest i nie możesz mi odmówić.
- Czego odmówić? - lekko się zaniepokoiłam.
- Mam dzisiaj cały dzień wolny i chciałbym żebyś pochodziła ze mną po Krakowie - odpowiedział.
- Nie ma sprawy - odpowiedziałam całkiem zwyczajnie.
- To może na rynku? Nie wiem gdzie mieszkasz...
- Ok, za godzinę?
- Jesteśmy umówieni.
Rozłączyłam się nawet nie mówiąc nic na pożegnanie. Potem miałam lekkie wyrzuty sumienia, że zachowałam się oschle, ale postanowiłam dalej o tym nie myśleć. Miałam większy problem. Moja szafa nie była zbyt bogata. Podkoszulki i spodnie - to wszystko co się w niej znajdowało. W końcu wybrałam jakiś zestaw i wyszłam.
Była dokładnie ta godzina, na którą się umówiliśmy a jego jeszcze nie było. Rozejrzałam się dookoła, ale wciąż nie mogłam go dostrzec. Nagle poczułam jak ktoś zarzuca mi ręce na szyję od tyłu. Zaskakującym, ale miłym gestem popisał się Włoch. Był ubrany w ciemne zwężane spodnie i biały t-shirt, trampki miał fioletowego koloru a na nosie miał okulary 'pilotki'.
- Obawiałem się, że nie przyjdziesz - rzekł.
- Jestem raczej słowna - odparłam.
Stephan uśmiechnął się do mnie i zapytał gdzie pójdziemy. Pokazałam mu oczywiście Wawel, pospacerowaliśmy po rynku i sukiennicach. Było około osiemnastej kiedy usiedliśmy na ławce w jednym z parków.
- Opowiedz mi coś o sobie - zaczął.
- Moje życie nie jest za ciekawe - odparłam spuszczając głowę.
- Chcę się przekonać - oznajmił dotykając mojej dłoni.
Było to bardzo przyjemne, jego dłonie były delikatne. Podniosłam wzrok i zatopiłam się w jego brązowych oczach, którym nie mogłam odmówić.

- No dobra. Mam 20 lat, jestem studentką na kierunku dziennikarstwa i mieszkam z moją przyjaciółką, która była ze mną na treningu.

- Twoje życie wcale nie jest nudne - stwierdził.
- Nie mówmy o tym. Teraz ty.
Zaskoczyłam go tym. Spodziewał się, że znam go z boisk a tymczasem ja nawet nie wiedziałam w jakim klubie grał.
- Więc... Mam 21 lat, jestem piłkarzem AC Milanu i to chyba tyle. A! I mieszkam sam - ostatnie zdanie dodał śmiejąc się.
- Mnie niestety nie stać - odparłam również wpadając w śmiech.
Rozmawialiśmy o wspólnych zainteresowaniach, o muzyce, książkach itd. Okazało się, że mamy ze sobą bardzo dużo wspólnego, oboje lubimy czytać książki z motywem drugiej wojny światowej i oboje słuchamy tej samej muzyki.
Kiedy zapadł już całkowity zmrok, Stephan zaproponował:
- Chcesz iść ze mną do hotelu?
- Ale, że do hotelu gdzie znajduje się cała reprezentacja?! - zapytałam z głupia.
- Tak - odparł śmiejąc się.
- W sumie... czemu nie? - odpowiedziałam i razem ruszyliśmy w stronę luksusowego hotelu, który mieścił się w środku Krakowa.


***

Weszłam ze Stephanem do wielkiego holu, w którym zatrzymała nas recepcjonistka.
- Kto to? - zapytała po angielsku.
- Moja dziewczyna - odparł.
Kobieta zdziwiła się tak samo jak ja jednak nie zdołało to zbić Stephana z tropu.
- Trener prosił, aby nikt z zewnątrz nie kontaktował się z piłkarzami przed meczem - dodała po chwili.
- Załatwię to - odpowiedział i puścił oczko do recepcjonistki po czym udaliśmy się w stronę pokoi.
Kiedy znaleźliśmy się sami w windzie postanowiłam wyjaśnić to co powiedział Stephan.
- Dlaczego powiedziałeś, że jestem twoją dziewczyną? 
- Bo inaczej zawołałaby ochronę - odparł jakby nigdy nic opierając się o ścianę windy i włożył ręce do kieszeni spodni.
- No tak, ta sława! - zażartowałam na co on odpowiedział mi lekkim uśmiechem.
Jego tajemniczość sprawiała, że chciałam go odkryć, rozgryźć. Stephan był bardzo dziwną osobą: swoim wyglądem szokował i sprawiał wrażenie lekkoducha, ale w rozmowie z nim ma się wrażenie, że jest bardzo poważny jak na swój wiek. W pewnych momentach myślałam, że jego powaga jest spowodowana "zgwiazdorzeniem", ale po pewnym czasie zrozumiałam, że on po prostu jest dojrzały. Nie znałam jego przeszłości, może miał jakieś niemiłe doświadczenia. Z rozmyśleń wybił mnie dźwięk otwierającej się windy.
- Błagam, nie przeraź się moim... wybuchowym kolegą - ostrzegł mnie otwierając drzwi.
Nie miałam pojęcia o co mu chodzi. Oprócz jego znałam tylko tego całego Marchisio z reprezentacji Włoch. Niestety po chwili dowiedziałam się co miał na myśli Stephan. W pokoju znajdowało się góra trzy osoby: czarnoskóry rosły mężczyzna, który był w samych bokserkach (!) i dwóch białych - ubranych. Każdy z nich leżał na swoim łóżku.
Stephan zaczął mówić do swoich kolegów po włosku. Nic nie zrozumiałam, ale raz usłyszałam swoje imię. Następnie odezwał się "wybuchowy kolega", ale po angielsku:
- Mam nadzieję, że nie jesteś jedną z tych lasek, które nie mają kasy, więc szukają sobie faceta piłkarza.
Zaskoczył mnie i to bardzo. Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć, więc wydukałam:
- To raczej nie powinno martwić akurat ciebie.
- Już cię lubię - odparł a następnie podszedł do mnie i bardzo mocno przytulił.
"Dziwna sytuacja" pomyślałam. Jednego dnia jestem sobie normalną studentką bez kasy a następnego jestem w pokoju reprezentacji Włoch i jakiś czarny w samych bokserkach mnie przytula.
- Mario, błagam cię - odezwał się Stephan.
Czyli ma na imię Mario. Musiałam sobie to wbić do głowy, aby nie popełnić jakieś wpadki.
- Co ty taki wrażliwy jesteś? - zapytał wypuszczając mnie z objęć.
- Kinga, to jest Mattia - pokazał na ciemnowłosego chłopaka, który mi pomachał - a to Fabio. Mario już poznałaś.
- Cześć - powiedziałam na powitanie.
- Wiesz ile ryzykujesz przyprowadzając dziewczynę, w dodatku POLKĘ do pokoju gdzie znajduje się czterech facetów? - zapytał Balotelli.
- Szkoda, że jesteście zajęci - odparł Stephan po czym dodał - rozgość się i czuj się swobodnie.
Ta... Jak mam się czuć swobodnie w obecności czterech piłkarzy z których jeden jest w samych bokserkach. Próbowałam się jakoś rozluźnić, więc usiadłam na sofie.
- Co wy na to żeby odpalić petardę w kiblu? - zaproponował Mario wchodząc do łazienki.
- Mario! Jutro gramy mecz a ty o petardach - powiedział Mattia, który wyglądał strasznie słodko kiedy się uśmiechał.
- Ok, czyli otwieramy wino i robimy impre! - krzyknął czarnoskóry Włoch.
- Ja się napiję - oznajmił Fabio - Mam nadzieję, że Prandelli nagle nie wymyśli sobie zrobić pokojowej rewizji.
- Co ty? Przecież oni tam piją w najlepsze! - zawołał Mattia po czym zaczął się słodko śmiać.
- Dobra, to które? - zapytał Stephan otwierając barek.
- Dawaj pierwsze lepsze - powiedział Mario.
- Kinga, pijesz? - zapytał El Shaa podając 'lampkę'.
- W sumie... Czemu nie?
- Prawdziwa Polka, oni to zawsze chętni do picia - powiedział żartobliwie Fabio.
Gadaliśmy i śmialiśmy się w najlepsze do późnej godziny. Ostatnie co pamiętam było to, że obok mnie na sofie siedział Stephan i kiedy zaczęło mi się kręcić w głowie oparłam ją na jego ramieniu. Następne co czułam był delikatny i ciepły pocałunek złożony na moich ustach.


_______________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

Na koniec takie tam - śmiejący się Mattia <3


Jestem mega dumna z tego rozdziału :DD Wszystko wyszło tak jak chciałam, mam nadzieję, że się podoba :)
Muszę chyba pisać rozdziały przy tej muzyce, bo zauważyłam, że wychodzą mi wtedy lepsze XD
ZAPRASZAM NA BLOGA O REPREZENTACJI POLSKI - W SZATNI BIAŁYCH ORŁÓW

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Rozdział 2

Nie mam pojęcia co we mnie wstąpiło, że zdecydowałam się tam pójść. Chciałam wziąć ze sobą Agę, ale ona się upierała, że powinnam iść sama.
- Może chce się z tobą umówić na randkę? - zaczęła - Moja obecność by go tylko krępowała.
- Ta, na pewno. Pewnie szuka pierwszej lepszej, która pójdzie z nim do łóżka. 
- Nie sądzę, żeby Stephan taki był.
- Ale przecież go nie znasz! - argumentowałam.
- Dużo o nim czytałam, z resztą nie przekonasz się jeśli nie pójdziesz.
No i poszłam. Kilka minut zajęło mi zanim znalazłam ich autobus, nikogo jeszcze nie było oprócz kierowcy, który kiedy mnie zobaczył zaczął coś gadać po włosku. Po paru chwilach zorientował się, że nic nie rozumiem, więc spróbował po angielsku:
- Fani nie.
Już miałam zacząć się tłumaczyć, że nie jestem fanką, ale za jego plecami zauważyłam Stephana. Powiedział coś po włosku do kierowcy, który dał mi spokój.
Kiedy podszedł do mnie, serce zaczęło mi szybciej bić a nogi miałam jak z waty. W końcu powiedział po angielsku:
- Kinga, mam do ciebie wielką prośbę.

Zaczęłam drżeć z nerwów, dopiero teraz zdałam sobie sprawę z kim rozmawiam. Nagle to, że jest piłkarzem zrobiło na mnie wrażenie. Był niskiego wzrostu, ale spod treningowego dresu byłam w stanie dostrzec, że był dobrze zbudowany. Skarciłam się w myślach, że jego wygląd ma dla mnie znaczenie.
- Tak? - tylko tyle byłam w tym momencie w stanie powiedzieć.
- Chciałabyś zostać moją przewodniczką? - zapytał podchodząc bliżej i patrząc mi prosto w oczy.
- Nie bardzo wiem o co ci chodzi - odparłam spuszczając wzrok.
- Chodzi mi o Kraków - powiedział uśmiechając się.
- Nie znam cię za dobrze.
- To chyba najwyższy czas żeby to zmienić. Podobasz mi się.
Musiałam to zrobić. Popatrzyłam w jego brązowe oczy. Teraz nie było odwrotu. One sprawiały, że mogłabym zrobić wszystko byleby w nie spojrzeć chociaż przez chwilę. Czyli tak się czuje człowiek kiedy się zakochuje? Chyba tak.
- Nie ma sprawy - odpowiedziałam jak zahipnotyzowana.
Nagle poczułam jak dłoń Stephana wsuwa mały kawałek papieru w moją dłoń. Pokazał mi na migi coś w stylu 'call me' i wszedł do autobusu. Zauważyłam, że schodzi się coraz więcej piłkarzy, więc postanowiłam wrócić do Agi.


***

- Dobrze się czujesz? - zapytała Aga, kiedy razem wracałyśmy tramwajem do domu.
- Tak, a co?
- Jesteś cała blada.
No tak, przed nią niczego nie dało się ukryć. Wciąż było mi słabo z emocji jakie wywarł na mnie Włoch. Myśl o nim sprawiała, że dziwnie miło łaskotało mnie w brzuchu. Wciąż nie mogłam ochłonąć po spotkaniu z nim a przed oczami miałam jego uśmiech.
- Chodzi o El Shaarawyego? - zapytała.
Oczywiście wyciągnęła ze mnie wszystko z najdrobniejszymi szczegółami.
- Ciii - uciszyłam ją kiedy chłopak stojący obok popatrzył na nas dziwnym wzrokiem - Tak. Chyba za dużo sobie wyobrażam - dodałam szeptem.
- Dał ci numer, tak? - drążyła temat nie zmieniając tonu mówienia.
- Tak, ale chyba nie zadzwonię.
Tramwaj zatrzymał się na naszym przystanku. Wysiadłyśmy. Miałam nadzieję, że Aga nie będzie dalej mówić o Stephanie, ale ona jak na złość ciągnęła rozmowę.
- Jesteś dziwna - stwierdziła - Przecież to normalny chłopak, który chce się z tobą umówić.
- Tak, ale jest jedna, mała, nic nie znacząca różnica pomiędzy nim a innymi chłopakami. On jest PIŁKARZEM!
- No i?
Aga zatrzymała się na środku chodnika i patrzyła na mnie z niezrozumieniem oczekując na moją odpowiedź. Nie miałam pojęcia jak się obronić, więc zmieniłam temat.
- A poza tym on mieszka na co dzień we Włoszech.
- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie.
- Daj mi już spokój! - krzyknęłam z wyrzutem i ruszyłam w stronę naszego bloku.
- Wiesz ile dziewczyn marzy o byciu WAG?
- O byciu czym?
- WAG! Czyli Wives and Girlfriends. Chodzi o dziewczyny, które są znane przez to, że są w związku z piłkarzami - wytłumaczyła.
- Świetnie! Jeszcze tylko sławy mi brakuje.
- Przemyśl to - zakończyła Aga.
Byłam jej wdzięczna, że skończyła męczący dla mnie temat. Przez przyjaciółkę, moją głowę zaprzątały myśli o Stephanie i jego numerze. Usiadłam na łóżku i wpatrywałam się w kawałek kartki z cyferkami. "Zadzwonić czy nie zadzwonić?".
W nocy nie mogłam zasnąć. Cały czas o nim myślałam.. Właściwie to nic o nim nie wiedziałam, tak jak i on o mnie. "To chyba najwyższy czas żeby to zmienić". Może miał rację? Może Aga też miała rację? W sumie, gdybym nie zadzwoniła, zraniłabym jego uczucia. Może on liczy na coś więcej? Moja głowa była pełna od tego typu pytań. Nie mogłam już wytrzymać. Postanowiłam zadzwonić.

_________________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Rozdział drugi czyli robienie wszystkiego byleby nie powtarzać do próbnego egzaminu :D
Krótki, wiem, ale akcja rozwinie się w następnym ^^
Teraz oczekujcie na rozdział na http://echte-liebe-leo-mo.blogspot.com/ :)
zapraszam do dodania swojego blogu do spisu: http://sportowe-opowiadania-spis.blogspot.com/

piątek, 29 listopada 2013

Rozdział 1

Sobota. Był to dzień, w którym reprezentacja Włoch trenowała na stadionie Cracovii. Nie miałam ochoty tam iść. Przewidywałam kilka godzin nudzenia się i wysłuchiwania okrzyków małolat za każdym razem kiedy któryś z piłkarzy się na nich popatrzy. Niestety Aga zaliczała się do tej grupy.
Już o ósmej rano obudziły mnie piski podekscytowanej przyjaciółki. Słyszałam jak wchodzi a może raczej 'skrada się' do mojego pokoju. Następną rzeczą, którą odebrałam był cios poduszką w moją twarz. Potem już tylko słyszałam jak rozchichotana Aga wybiega do kuchni.
Nienawidziłam rano się spieszyć a zwłaszcza w dniu, w którym mogłam sobie dużej pospać. Miałam ochotę zabić Agę. Trening zaczynał się dopiero o jedenastej a ona doskonale wiedziała, że nienawidzę rano wstawać i miała czelność budzić mnie kilka godzin wcześniej.
Powoli podniosłam się do pozycji siedzącej i przetarłam oczy. Leniwie wstałam i poczłapałam do drugiego pokoju.
W kuchni przy stole siedziała Aga i spokojnie piła kawę czytając gazetę. Stanęłam przed nią i patrzyłam jej prosto w oczy ze zdenerwowaniem.
- No co? - zapytała podnosząc wzrok.
- Odegram ci się kiedyś - odparłam podchodząc do ekspresu z kawą.
- Yyy, raczej nie - powiedziała z lekkim uśmiechem i powróciła do swojego pisemka.
Obie doskonale wiedziałyśmy, że nie zemszczę się na Adze. Byłam po prostu zbyt leniwa, aby wstać wcześniej od niej.
- Ubieraj się i idziemy - powiedziała po chwili.
- Chyba żartujesz! Jest dopiero po ósmej! - oburzyłam się.
- Musimy kupić bilety.
- Bilety? Przecież to jest tylko trening.
- Ale reprezentacji Włoch! I w dodatku przed Euro. Wyobrażasz sobie co by się działo na stadionie Cracovii gdyby byłoby można wejść na niego za darmo?
"W sumie racja" pomyślałam. Nie miałam ochoty wydawać kasy na coś z czego nie miałabym satysfakcji, radości. W dodatku mój budżet był ograniczony.
- Spokojnie, kupię ci go. Wiem, że będziesz się tam nudzić - powiedziała Aga.
No tak... Rodzice Agi byli bogaci, mogła w każdej chwili zwrócić się do nich o pomoc. Mogłaby nawet nie pracować, ale ona postanowiła nauczyć się żyć na własny rachunek. Dlatego też studia opłacała sobie sama a z resztą pomagali jej rodzice. Też bym tak zrobiła tylko, że ja nie miałam rodziców lekarzy światowej sławy.
Ubrałyśmy się i poszłyśmy kupić bilety. Oczywiście kolejka była niemiłosiernie długa i stałyśmy w niej około dwie godziny! Weszłyśmy na teren Cracovii kilka minut po dziesiątej.
Kiedy podeszłyśmy do barierki zauważyłam, że Aga cała drży. Szczerze się przeraziłam, że jest chora, więc od razu zareagowałam:
- Aga, ty cała drżysz! Źle się czujesz?
- Co? Ja? Niee! Daj spokój!
Po chwili zrozumiałam, że to nie choroba była przyczyną drgawek mojej przyjaciółki. Po jej oczach poznałam, że trzęsie się z podekscytowania i może... ze strachu?
- O mój Boże! - pisnęła Aga zakrywając sobie usta dłonią - Kinga, trzymaj mnie, bo zaraz padnę ci tu na zawał.
Przez chwilę nie wiedziałam o co chodzi. Nagle wszyscy dookoła mnie zaczęli bić brawo. Spojrzałam szybko na wejście. Już wiedziałam co było powodem do aplauzu.

Właśnie na boisko wchodziło kilku piłkarzy w granatowych trykotach. Byłam nieco zdezorientowana, bo nie kojarzyłam ani jednego z nich.

- Który to ten cały Marchisio? - zapytałam.
- Ten co idzie z tym wysokim starszym zawodnikiem - Buffonem.
Na to nazwisko o mało nie wybuchnęłam śmiechem. "Buffon". Co to w ogóle miało być? Jedno musiałam przyznać. Claudio był bardzo przystojny i miał boskie zielone a może raczej niebieskie oczy, które mogły omotać każdą dojrzałą kobietę.
Cały trening spędziłam na pytaniu Agę "A ten jak się nazywa?". W rzeczywistości nie obchodziło mnie to aż tak bardzo. Chciałam po prostu podtrzymać rozmowę.
Po treningu nadszedł czas na rozdawanie autografów. Do naszego sektora przyszedł niewysoki piłkarz z irokezem.
- Kto to jest? - szepnęłam Adze do ucha.
- Stephan El Shaarawy - odpowiedziała.
Było w nim coś co nie pozwalało mi oderwać od niego wzroku. Fryzura? Nie sądzę. Kiedy mieszka się w Krakowie widzi się różnych ludzi o różnym wyglądzie. Uśmiech? Chyba tak.
- Kinga! - krzyknęła potrząsając mną Aga - Przestań się tak gapić i zrób nam zdjęcie!
Po chwili zauważyłam, że Włoch spogląda na mnie oczekująco i niebiańsko się uśmiecha. Nie. Nie mogłam być w nim zakochana. To nie ma sensu.
- Przepraszam - wyjąkałam po angielsku w stronę Stephana.
- Nie ma problemu, śliczna - odpowiedział puszczając do mnie oczko.
Aga zaczęła mnie poganiać, abym zrobiła jej zdjęcie i zdążyłam się tylko uśmiechnąć do czarującego Włocha.
Ja również postanowiłam zrobić sobie z nim zdjęcie. "W końcu widzę go ostatni raz na żywo" pomyślałam.
- Jak masz na imię? - zapytał Stephan.
- Kinga - odparłam lekko speszona.
- Zaczekasz chwilę na parkingu pod naszym autokarem po treningu?
Zamurowało mnie. Nogi zaczęły mi drżeć. Nie dlatego, że właśnie rozmawiałam z piłkarzem, który jak przypuszczałam był bardzo znany. Byłam zaskoczona, że jakikolwiek chłopak chce się ze mną spotkać.
- Dobrze - wydukałam.
Stephan poszedł do innego sektora dalej rozdając autografy. Do naszego przyszedł inny, ale nie on mnie teraz interesował. Byłam ciekawa po co Stephan chciał abym przyszła po autokar. Chciał się umówić? Raczej nie. Może chciał po prostu pogadać. Moje wątpliwości miały zostać rozwiane w ciągu godziny.


___________________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Jest pierwszy rozdział. Szczerze to nie miałam dokładnego planu co w nim napisać. Pomysł przyszedł od tak ;D Mam nadzieję, że się podoba ;)

poniedziałek, 18 listopada 2013

Prolog

Euro 2012. Wszyscy w Polsce strasznie się na to wydarzenie napalili, wszyscy byli podekscytowany, wszyscy mieli nadzieję, że nasza reprezentacja coś wygra. Oprócz mnie. Nigdy nie interesowała mnie piłka nożna. Poprawka - nigdy nie interesował mnie sport. Nie rozumiałam tych wszystkich kibiców, którzy wydają masę pieniędzy na bilety i gadżety piłkarskie. Dla mnie to było bez sensu.
Wszędzie w telewizji czy w internecie pojawiały się informacje typu "Reprezentacja Holandii już w Krakowie!" czy "Przewidywalny skład Polski na mecz otwarcia". Miałam już totalnie dosyć tego "kibicowskiego" klimatu. Na domiar złego moja najlepsza przyjaciółka była w gronie TYCH Polaków.
- Musisz ze mną iść na ten trening! - Aga tym zdaniem prześladowała mnie przez około tydzień. Przyjaźniłam się z nią od czasów podstawówki. Siedziałyśmy razem w ławce, razem przechodziłyśmy pierwsze zawody miłosne, razem próbowałyśmy zrozumieć trudne zadania z matematyki i w końcu razem zamieszkałyśmy. Pochodzimy z małej wsi pod Krakowem. Po liceum postanowiłyśmy zacząć studia zaoczne na wydziale "Dziennikarstwo". W tygodniu razem dorabiałyśmy sobie w kawiarni. Wszystko robiłyśmy razem. Wiedziałam, że się nie wymigam.
Adze chodziło o trening reprezentacji Włoch, która miała swoją siedzibę akurat w Krakowie. Ulubionym zawodnikiem mojej przyjaciółki był Claudio Marchisio grający w Juventusie. Ona była nim oczarowana, ciągle o nim mówiła a kiedy dowiedziała się, że on będzie w Krakowie o mało nie padła na zawał.
- Pójdę z tobą na ten trening, ale tylko dlatego, że jestem ciekawa jak ten cały Claudio wygląda - dałam pewnego dnia za wygraną.
- Kocham cię! - wykrzyczała i zarzuciła mi ręce na ramiona.
- Robię to tylko ze względu na ciebie - powiedziałam udając stanowczość, ale mi nie wyszło, więc obie wybuchłyśmy śmiechem.